"Podatek"
Rok wydania: 2005
Wydawnictwo: Fabryka słów
Monikę, główną bohaterkę powieści „Podatek”, dziewczynę pragmatyczną i poukładaną, z jedną maleńką, choć występującą w liczbie „bardzo mnogiej”, fobią, poznajemy w momencie rozpoczynania przez nią kariery Poborcy. Praca w Urzędzie Skarbowym - może niezbyt zaszczytne zajęcie i raczej obarczone negatywnym wydźwiękiem społecznym – to jednak zawód jak każdy inny… Nic w tym chyba dziwnego czy niecodziennego? Błąd. Mamy tu do czynienia z tym „drugim” Urzędem Skarbowym. A cóż to takiego? Instytucja jak najbardziej na miejscu w świecie pełnym magii i niesamowitości stworzonym przez Milenę Wójowicz.
Czy jednak ta cała magiczna rzeczywistość mnie przekonała?
Muszę szczerze przyznać, że niespecjalnie.
Pomysł na historię – więcej niż ciekawy. Możliwości wykorzystania tematu – nieograniczone. Warsztat autorki – więcej niż przyzwoity. Wszystko wskazywałoby na fascynującą opowieść, ale… Nie jest to książka, którą pochłania się jednym tchem, od której nie sposób się oderwać. Z łatwością można ją odłożyć na półkę i wrócić do niej w wolnej chwili. Właśnie tak bym ją określiła: Historia, nie pozbawiona ciekawych epizodów i lekkiego humoru, którą czyta się z przyjemnością, ale bez większego zaangażowania, bez wypieków na twarzy i nieopanowanej ciekawości, co też będzie dalej. To duży minus, bo pomysł jest bardzo ciekawy, ale myślę, że odrobinę niewykorzystany.
Co mam do zarzucenia tej opowieści fantasy? Między innymi fakt, iż nie wywołuje we mnie spodziewanych podczas lektury odczuć i wrażeń. Z czego wynika mój brak zaangażowania? Ano z tego, że czytając nie odczuwałam emocji bohaterów. Monika przyjmuje zmiany w swoim życiu, wszelkie niesamowitości, które są dla niej nowością i powinny być zaskoczeniem, które dodatkowo często dotyczą bezpośrednio jej osoby i zmieniają życie nieodwracalnie, ze stoickim spokojem, jak coś zupełnie oczywistego, prozaicznego i zwyczajnego. Więcej, inne postaci „Podatku” także nie wykazują jakiegoś specjalnego zdziwienia czy zafascynowania zaskakującymi, jak próbuje nas przekonać autorka, zdarzeniami. Z czasem oczywiście natłok niesamowitości wpływa na bohaterów, wykazują oni gwałtowniejsze reakcje, ale nadal mnie nie przekonują. Brakuje mi w tej powieści głębi i skupienia się, przynajmniej od czasu do czasu, na szczegółach. Sporo się dzieje, ale czytelnik nie ma szansy przyswoić sobie tych zdarzeń, poznać je, zgłębić, bo, mówiąc potocznie, „lecimy dalej”. Pobieżność jest tu chyba słowem odpowiednim.
Wszystko to sprawiło, że nie potrafiłam wczuć się w tę historię, nie umiałam uwierzyć ani Monice, ani Jensowi, ani ich zwierzchnikom oraz innym bohaterom.
Zakładam jednak, że na mój osąd mogło wpłynąć wiele czynników i dlatego nie skreślałabym tej pozycji z listy książek wartych przeczytania. Każdy ma pełne prawo zupełnie inaczej odebrać „Podatek” i to co dla mnie było minusem - oszczędność w wyrażaniu emocji, pewna skrótowość i umowność – może zostać odebrane jako atut, a nie wada. Także natłok motywów fantastycznych, moim zdaniem zbyt duża ich ilość w za krótkim czasie i wspomniany wcześniej brak szczegółowości w ich prezentacji, może być uznana za niezaprzeczalny plus przez miłośników fantasy typu light.
Oddając sprawiedliwość pani Milenie Wójtowicz mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę każdemu, kto ma trochę wolnego czasu i oczekuje lekkiej, przyjemnej, humorystycznej, napisanej ciekawym językiem i, mimo wszystko, bardzo interesującej historii, na letnie popołudnie czy jesienny wieczór.
Nie przekonała mnie wcale. Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam