Katarzyna Michalak
"POCZEKAJKA"
Wydawnictwo:
ALBATROS
Rok wydania: 2008
Książka o marzeniach, tęsknotach i naiwności.
Młoda kobieta, Patrycja - lekarz weterynarii, z nadopiekuńczą matką, psem, który niespecjalnie przejmuje się swoją rolą psa, z głową nabitą naiwnymi marzeniami, utwierdzonymi wizją wyniesioną z sabatu czarownic - wyrusza na poszukiwanie swojego przeznaczenia. A przeznaczeniem tym, w co święcie wierzy, jest książę na czarnym, w odróżnieniu od oklepanego wzoru, rumaku. Ten wyśniony, przeznaczony jej amant, ochrzczony roboczym imieniem Amre, ma pojawić się przed małym domkiem z tejże samej wizji.
Piękne marzenia? Może dla małej dziewczynki. Czy jednak pasują do dorosłej kobiety?
Patrycja, z rozczulającą wręcz naiwnością, zaczyna jednak realizować swoje marzenie, którego ona sama nie traktuje w takich kategoriach. Z maleńkimi epizodami zwątpienia, uważa pojawienie się Amrego w swoim życiu za rzecz pewną, a także za fakt, który odmieni jej egzystencję, zamieniając w bajkę.
Odnalazłszy, z niejakim trudem, domek z wizji, w mieścinie o malowniczej nazwie Poczekajka, pozostaje jej już tylko czekać na pojawienie się jeźdźca. I ten się pojawia. Co prawda nie do końca w takich okolicznościach, w jakich się spodziewała. I niestety na białym, a nie czarnym, wierzchowcu. Czy jednak szczegóły mają aż takie wielkie znaczenie? Czy ważny jest kolor? Ważne, że książę się pojawił, prawda?
Tylko czy ten wyśniony, wymarzony, nareszcie odnaleziony ukochany nie okaże się przypadkiem ropuchą?
Na to i inne pytania odpowie lektura „Poczekajki”.
A co można znaleźć w tej książce? Trochę magii i uroków. Miłość z przeszkodami, także do zwierząt. Całkowicie dobrych i diabelnie złych bohaterów. Świat cokolwiek czarno-biały. Zemstę, poczucie winy, ciut szaleństwa. Dobrotliwego staruszka, tajemniczą wiedźmę, nie do końca lojalną przyjaciółkę, niekonwencjonalnego księdza, dwulicowych mężczyzn, ale także tych prostych wioskowych osiłków. Sporo zwierząt – różnego autoramentu. Oraz wiele innych rzeczy.
Na pierwszy plan jednak wysuwa się Patrycja z całym morzem naiwności, nie pasującej odrobinę do dorosłej, wykształconej, współczesnej kobiety. Bohaterka jest na domiar złego niezwykle irytująca. Momentami da się oczywiście lubić, ale często przysłowiowy scyzoryk się w kieszeni otwiera.
Nie wygląda to wszystko zbyt zachęcająco? Zależy dla kogo. Niejedna osoba może upodobać sobie ten magiczno-naiwny świat.
Dla mnie tym, co ratuje „Poczekajkę”, jest język. Z początku trochę zszokowana, z czasem doceniłam barwność porównań, wyszukaną karkołomność najprostszych opisów, a także sporą dawkę potocznych określeń i wykrzykników. Dobre wrażenie wywarł na mnie również bezpośredni zwrot do czytelnika. A bawił – zabieg narracyjny, polegający na zaczynaniu niecenzuralnych określeń i poprawianiu ich na łagodniejsze, bardziej społecznie akceptowalne, formy.
Wszystko to sprawia wrażenie, jakby historię opowiadała gadatliwa przyjaciółka, której nie śmiemy przerwać, nawet wtedy, gdy się odrobinę zagalopuje.
Jeszcze kilka słów o treści… Przyznam szczerze, że pierwsze rozdziały strasznie mnie zmęczyły, do tego stopnia, że gotowa byłam odłożyć książkę. Jednak uznawszy, iż nie wolno się tak szybko zrażać, czy poddawać, czytałam dalej. I muszę przyznać, że dalej było znacznie lepiej. Z wyjątkiem irytująco naiwnej momentami bohaterki, powieść powoli mnie wciągała. Nie do przesady oczywiście, ale zaczęło mi sprawiać przyjemność poznawanie dalszego losu mieszkańców Poczekajki.
Zakończenie jednak mnie rozczarowało. Nie będę tu przytaczać co konkretnie, bo zdradzając finał historii, odebrałabym całą przyjemność tym, którzy zamierzają po książkę sięgnąć. Rozumiem oczywiście, że taki a nie inny koniec tej opowieści jest zapewne spowodowany kontynuacją, jednak oczekiwałam bardziej emocjonującego zamknięcia „Poczekajki”.
Jak widać mam mieszane uczucia w stosunku do tej powieści. Początkowo nie zamierzałam nawet pisać recenzji, bo czułam wyrzuty sumienia, że nie bardzo podoba mi się książka, którą kochają tłumy. Czy jednak powinien być to argument do wycofywania się, czy wręcz tchórzostwa? Każdy przecież ma prawo do własnych opinii. Zatem ja również. Zastanawiam się tylko czy nie zostanę zlinczowana.
Dość już jednak tych osobistych dygresji.
Podsumowując, „Poczekajka”, moim zdaniem, to:
Książka o marzeniach – prostych i chyba odrobinę niedojrzałych; o tęsknotach, które zapewne dręczą niejedną kobietę; ale także, niestety, o niezmierzonej naiwności – trudnej do przyjęcia.
Książka o miłości „jak z bajki” – w zupełnie nie bajkowej scenerii (z małymi wyjątkami).
Książka dla bardzo młodych i dla tych, którzy, mimo całej niesprzyjającej prozaiczności otaczającego nas świata, w bajki wierzyć chcą i potrzebują. Książka dla wszystkich, którym naiwność nie przeszkadza ani w życiu, ani w literaturze.