sobota, 29 października 2011

I cóż z tego, że chcę...

... kiedy wciąż brak czasu???

Oczywiście brakuje mi czasu na wiele rzeczy... ale najbardziej, najdotkliwiej, najboleśniej odczuwam niedosyt minut i godzin, które mogłabym poświęcić na CZYTANIE ! ! !

Dokładnie - Tak! Kilka książek czeka na półce z etykietką "do przeczytania" (nie są to niestety nowości, bo "kasy" także wciąż brak, a nikt nie wykazuje specjalnej ochoty, by obdarować mnie jakimiś ciekawymi propozycjami czytelniczymi), kilka kolejnych książek pewnie pojawiłoby się wraz z "pustką" na tejże półeczce... Cóż jednak z tego? Kiedy nie udaje mi się wykroić czasu na lekturę?

I teraz muszę się wytłumaczyć...
Zapewne niejedna osoba stwierdzi, że opowiadam bzdury! Brak czasu na czytanie? Ani trochę? To niedorzeczne!

Też bym tak powiedziała... gdybym nie znała siebie. Nie potrafię bowiem czytać po kawałeczku. Kiedy biorę książkę do ręki i zaczynam czytać - wszystko inne przestaje mieć znaczenie (jedzenie, spanie i inne przyziemne czynności). Muszę dotrzeć do ostatniej strony, bo inaczej pęknę (i to z wielkim hukiem!).

Czy nadal można mi się dziwić? Dziwić, że boję się zanurzyć w tym "innym świecie", by w prawdziwym nie "utonąć"?

Tak więc w świetle tego, co napisałam, nie chodzi tylko o brak czasu... odpowiedniej jego ilości... ale też o odpowiedzialność (nie tylko za siebie) i inne takie "dorosłości".
Po prostu wiem, muszę to wiedzieć, że nie wolno mi poświęcić codziennych obowiązków na rzecz przyjemności (czytania). Muszę zachowywać się dojrzale. Muszę spełniać swoją rolę... Nie jestem przecież "samotną wyspą"...

I podziwiam wszystkich, którzy potrafią pogodzić pracę, dom, dzieci i długie listy przeczytanych książek. JAK  TO  ROBICIE?

2 komentarze:

  1. jakbym czytała o sobie :)
    mam wieczne wyrzuty sumienia, że albo nie czytam, albo czytając zaniedbuję wszystko poza lektura
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wiedzieć, że ktoś to rozumie :) Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń