poniedziałek, 2 stycznia 2012

Małgorzata Yildirim - "Włoskie sekrety"

Małgorzata Yildirim
"WŁOSKIE  SEKRETY"
 
Wydawnictwo:   Prószyński i S-ka
Rok wydania:   2011 



Ekscytująca podróż do Włoch,
pełna ciepła i tętniąca życiem,
niepozbawiona tajemnic, 
sekretów i niespodzianek.

Tak w kilku słowach scharakteryzowałabym „Włoskie sekrety” Małgorzaty Yildirim, gdyby zmuszono mnie do maksymalnej oszczędności w wyrażeniu swojej opinii. Ja jednak nie muszę się ograniczać do jednego zdania. I całe szczęście, bo o tej niezwykłej książce można, a nawet trzeba, powiedzieć o wiele więcej!

Młoda amerykanka, Miranda, nadal, choć może nie do końca świadomie, poszukująca swojego miejsca w życiu, otrzymuje nieoczekiwany spadek. Spory zastrzyk gotówki. A także… dom we Włoszech – czyż można wyobrazić sobie coś bardziej romantycznego? Zapewne nie… gdyby nie okoliczności.
Tragiczna śmierć ukochanej ciotki Agnes, nie tylko krewnej, ale przede wszystkim przyjaciółki, wpędza główną bohaterkę nieomal w depresję. Lekarstwem na ten stan staje się właśnie spadek, chociaż początkowo jest on powodem nieporozumień ze starszą siostrą, ostatecznie okazuje się balsamem łagodzącym złamane serce Mirandy po stracie najbliższej osoby.
Tak właśnie zaczyna się fascynująca podróż bohaterki, nie tylko geograficzna, ale także, a może przede wszystkim, wyprawa w poszukiwaniu własnego miejsca, własnej tożsamości.
Poszukiwanie prawdy, dotyczącej tajemnic zmarłej tragicznie Agnes, staje się pretekstem, a właściwie przyczyną, odkryć, które na zawsze odmienią życie Mirandy!

Historia pełna jest emocji. Smutnych i nostalgicznych. Ciepłych i poruszających. Obfituje w zdarzenia codzienne, ale też zaskakujące, zarówno pozytywne, jak i te „odrobinę” mniej pożądane. Dla mnie to jednak przede wszystkim kalejdoskop uczuć, różnych ich odcieni. I niech nikogo nie zwiedzie niemal sensacyjna fabuła, a właściwie towarzysząca bohaterce atmosfera zagrożenia, bo chociaż jest elementem istotnym, moim zdaniem schodzi na dalszy plan w zestawieniu z poetyką powieści. Myślę, że najważniejsze jest „podróżowanie”, zarówno po pięknym włoskim Sorrento, jak również po nieznanych rejonach własnej duszy, za sprawą pełnej sprzeczności Mirandy, z którą bardzo łatwo można się zidentyfikować. 

Powieść magiczna, w której niemal każdy znajdzie coś dla siebie. A jest z czego wybierać. Od bardzo trafnych, niepozbawionych piękna opisów, poprzez fascynujące spotkania z ludźmi, codzienne radości i smutki, całkiem nowe spojrzenie na otaczający świat, romantyczne uniesienia, aż po ekscytującą przygodę życia, namiętność i niebezpieczeństwo.

„Włoskie sekrety” to debiut Małgorzaty Yildirim, ale czy koniecznie trzeba wspominać, że to pierwsza powieść w dorobku tej pisarki? Piszę pierwsza, bo mam wielką nadzieję na kolejne, to chyba oczywiste! Jeśli więc wspomnimy o dopiero co rozpoczętej karierze literackiej tej pani, by jeszcze bardziej podnieść wartość tej pozycji, podkreślić jej wyjątkowość – to oczywiście nie mam zastrzeżeń! Jeśli jednak ktoś chciałby sugerować, że jest dobra jak na debiut, to absolutnie się nie zgadzam! „Włoskie sekrety” to po prostu bardzo dobra powieść, bez żadnego „ale…” czy „jak na…”.

Na uwagę zasługuje prezentowana przez autorkę niezaprzeczalna znajomość włoskich realiów, nie tylko historii, potraw czy zabytków, ale także sposobu życia i myślenia południowców. Te szczegóły dodają historii specyficznego klimatu. Niekłamaną przyjemność sprawia przyglądanie się stopniowemu procesowi wtapiania się bohaterki w zupełnie nowe środowisko, przejmowania przez nią odmiennego systemu wartości i spojrzenia na świat, obserwowanie jej wewnętrznej przemiany.

Bardzo ważnym elementem, uważam że wręcz decydującym w dobrym odbiorze powieści, jest język. Lekkość pióra Małgorzaty Yildirim sprawia, że czytającemu obrazy same przesuwają się przed oczami. Jest to niemal tak, jakby przez te kilka godzin poświęconych na lekturę, mieszkało się w słonecznym Sorrento, tuż obok, po sąsiedzku.

Na zakończenie dodam, że, po przeczytaniu tej niezwykłej książki, pozostałam ukołysana ciepłem i miłością, emanującymi z jej kart. I chociaż tylko „na chwilę” zajrzałam do świata Mirandy, stworzonego przez autorkę, czuję się dzięki temu pełna życia i nadziei!

Gorąco polecam „Włoskie sekrety” wszystkim, szukającym w literaturze smaków i zapachów. I emocji, również tych, które są tak codzienne i oczywiste, a przez to najprawdziwsze, że stają się niemal namacalne. Każdy może ich dotknąć…
Ja dotknęłam!
Zapraszam więc do lektury „Włoskich sekretów”. Naprawdę warto je poznać!

10 komentarzy:

  1. Serdecznie dziękuję za tak entuzjastyczną recenzję! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka po prostu naprawdę baaardzo mi się podobała!
    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna okładka, Włochy i ciekawa recenzja. Bardzo zachęcająco :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed chwilą czytałam recenzje tej książki u She i podobnie jak Twoja, jest entuzjastyczna. Koniecznie będę musiała przeczytać powieść.

    OdpowiedzUsuń
  5. na mnie ta książka zrobiła piorunujące wręcz wrażenie :) Cieszę się, że skradła i Twoje serce :D Ach ten Rafael :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka w planach, mam nadzieję że na najbliższą przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Natula: Ciekawa jestem Twojej opinii. Będę na nią czekać!

    She: Tak, moje serce nie należy już tylko do mnie ;) I bardzo podobała mi się Twoja recenzja!

    Taki jest świat: Zachęcam! Liczę, że ta "przyszłość" nie będzie zbyt odległa ;) i już wkrótce zapoznam się z kolejną recenzją "Włoskich sekretów".

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie coś dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniała książka :) jest tak interesująca i wciągająca że przeczytałam ją w nie całe 2 dni. Z chęcią zobaczyłabym jej ekranizacje :) myślę, że jedną z planowanych wycieczek będzie właśnie Sorrento :)

    OdpowiedzUsuń